Postautor: Lidia » 9 czerwca 2016, 11:20
Nasza świnka zdecydowanie jest nieśmiertelna i będzie żyła sto lat. Im my bardziej jesteśmy załamani coraz to nowymi chorobami tym ona bardziej chce nam pokazać, że sobie da radę. Po aferze z ząbkami myśleliśmy że już nie wróci do normalnego jedzenia, wróciła. Łapa nie chciała się goić za skarby świata, nagle została już tylko malutka ranka, sucha, nie sącząca się myślę że za moment zarośnie nową skórką i będzie z głowy (tu tylko pytanie, co kiedy łapka się całkiem zagoi? Jak długo jeszcze smarować ją maścią, żeby nie było nawrotu?) Opuchlizna pod szyjką okazała się ropniem. Pękł sam, zanim zdążyliśmy dojechać do weterynarza numer 1. Weterynarz numer 1 wycisnął resztę, obmył chyba wodą utlenioną i powiedział, że na 99,9% ropień zrobił się od zęba, na zdjęciu rtg pokazał który ząb mógł to spowodować i odesłał do weterynarza numer 2 na wyrwanie zęba i czyszczenie rany. Weterynarz numer 2 spojrzał tylko na świnkę i powiedział, że na 100% NIE OD ZĘBA bo ropień jest nie na policzku a na szyi poza tym świnka je a od zęba by nie jadła i musiała zakłuć się siankiem albo czymś od zewnątrz. Wyciskać nie miał już czego, dał maść, która ma wygoić rankę na szyi i wyciągnąć resztę ropy. Weterynarz wcześniej stawiał dobre diagnozy więc troszkę się zdziwiłam takim luźnym podejściem do tematu ale zaufałam i o dziwo ropień się nie tworzy od nowa, ranka się goi, świnka wcina nadal. Jeśli tak się ta historia skończy to weterynarz jest geniuszem. A świnka przykładem na to, że czasem wydaje się że zwierzak się męczy i nie ma sensu leczyć go na siłę, bo boli, bo już wiekowy, bo co to za życie, aż nagle po miesiącu, dwóch, trzech albo i więcej się udaje i świniak biega po klatce zadowolony mimo dziury na łapie i na szyi a dodatkowo jest przywiązany do właściciela sto razy bardziej niż przed chorobą i cieszy się na jego widok bo może gdzieś tam wewnętrznie po swojemu czuje, że się o niego dba jak o członka rodziny. Walczcie o swoje świniaczki bo warto.