Z góry sorry za długi post, ale chciałem dokładnie opisać sytuację.
Temat będzie o przyczynie śmierci świnki, ale najpierw pozwolę sobie zarysować jej historię, bo może się to okazać przydatne.
Moją świnkę miałem od listopada zeszłego roku. Zdążyłem się z nią całkiem zaprzyjaźnić. Może nie uwielbiała brania na ręce i w sumie to wolała głaskanie w klatce, ale i tak była całkiem kontaktowa, zawsze piszczała, gdy przychodziłem do domu. Tak więc nie była pewnie tak oswojona, jak niektóre wasze prosiaki, ale do dzikich też nie należała.
Dzisiaj przeprowadzałem się z nią z Warszawy do Trójmiasta. Chyba wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jaka była pogoda - duszno, gorąco i parno. Świnkę spakowałem w transporterek. Do największych to on nie należał, ale miała miejsce, żeby się w nim obrócić i zrobić kilka kroków. Na początku była bardzo ruchliwa i ciekawska, chciała wychodzić z transporterka i uciekać, więc co chwila jej zamykałem wieko, ale mniej więcej co 2 minuty jej wietrzyłem, żeby się nie poddusiła. Minęło około godziny i świnka zaczęła się układać jakby do snu. Położyła się na boku i tak leżała dłuższy czas, może 15min. Zaczęła wydawać dziwne odgłosy, coś jakby kichała. Zaniepokoiło mnie to i ją podniosłem. Ale niestety była już bezwładna... To był środek trasy, więc zanim zjechaliśmy na pobocze to przytrzymałem ją przy wywiewie klimatyzacji, żeby ją ocucić zimnym powietrzem. Niewiele pomogło. Zatrzymaliśmy się i jak najszybciej oblałem ją zimną wodą całą, położyłem na boku, otworzyłem pyszczek i zacząłem masować - tak powiedział mi weterynarz przez telefon. Na nic to się nie zdało... Świnka po chwili już nie żyła... Bardzo szybko zesztywniała - dosłownie po pół godzinie już była totalnie sztywna. Z racji na wysoką temperaturę zakopałem ją w lesie po drodze.
Jak uważacie, co mogło być przyczyną śmierci świnki? Była długowłosa, więc dosyć gęste futro, przez co mogła odczuwać wyższą temperaturę. Ale z drugiej strony w samochodzie była klimatyzacja - co prawda nie było to 18stopni i wciąż było gorąco, ale było to do wytrzymania. Myślę że temperatura nie przekroczyła 26stopni, bo można było siedzieć w środku wcale się nie pocąc.
Strasznie jest mi źle z powodu tak bezsensownej i głupiej śmierci zwierzaka. Czuję się trochę winny tego, co się stało, choć tak naprawdę wiem, że raczej nic złego nie zrobiłęm. Po drodze nawet dawałem jej picie.