Witam was wszystkich. Dziś około 14 odeszła moja kochana świnka morska - Aurora... W październiku skończyłaby dwa lata.
Chciałabym prosić Was o jakąś poradę, może jakieś sugestie, co mogło być powodem.
Świnka jeszcze wczoraj biegała, jadła normalnie. Zawsze w poidełku miała świeżą wodę, używana karma to Cavia Nature, sianko w paśniku oraz codziennie dostawała świeże warzywa i owoce.
Jak już pisałam, wczoraj wszystko było normalnie. Wesoło biegała, kwiczała radośnie gdy niosłam jej jedzenie itd.
Dzisiaj rano dałam jej jedzenie, przed wyjściem do szkoły. Chodziła sobie normalnie po klatce, była godzina 9.
Do domu wróciłam około 14:30, gdy weszłam do pokoju, świnka leżała w klatce, na boku, już nieżywa... Musiało stać się to niedługo przed moim przybyciem, gdyż nie była jeszcze sztywna. Można było rozpoznać, że niedawno piła wodę z poidełka, bo miała jeszcze mokre futerko przy pyszczku.
Moja mama mówiła, że jak wchodziła wcześniej do mojego pokoju, to żyła, nie widziała, żeby coś było nie tak.
Zauważyłam też, że od mojego wyjścia, z miski z jedzeniem nic nie ubyło. Jest jeszcze coś. Miała na swoim terytorium bardzo miękkie bobki, w tym kilka bobków złączone w jedną kulkę. Nigdy wcześniej nie robiła takich bobków, jej odchody zawsze były twarde i suche, nawet nie śmierdziały.
Czy to możliwe, że pod moją nieobecność świnka dostała biegunki i w przeciągu 1-2 godzin zmarła?
W sposobie karmienia nic nie zmieniałam, dlatego nie wiem, co mogło jej zaszkodzić.
Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś pomógł mi znaleźć przypuszczalną chociaż przyczynę śmierci.
Bardzo o nią dbałam, kochałam z całego serca i nie mogę pogodzić się z jej śmiercią....