Niedowład tylnich kończyn - czy to da się wyleczyć?
: 24 sierpnia 2018, 0:02
Witam!
Zwracam się do was z moim problemem (!), ponieważ nie daje mi on spać nocami, a z nerwów rwę sobie włosy z głowy. Otóż, wyjeżdżając na dwutygodniowy wypoczynek wakacyjny zostawiłam mojego prosiaka (1 rok) pod czujnym okiem rodziny. Pierwszego dnia po powrocie (późnym wieczorem) zauważyłam, że świnka zachowuje się dość nieswojo, leżała w jednym miejscu i nawet nie raczyła powitać mnie, tak jak to miała w zwyczaju pomyślałam, że może po prostu odpoczywa, ot taki kaprys. Jednak następnego dnia rankiem stan rzeczy się nie zmienił, a ponadto zauważyłam niedowład tylniej łapki. Pytałam rodziny, czy coś się stało, oni zaś wykluczyli uraz mechaniczny i przekonywali mnie, że jeszcze na krótko przed moim przyjazdem wszystko było w porządku. Czym prędzej pognałam do weta dla gryzoni. Niby dał jej 4 zastrzyki (przeciwbólowy, przeciwzapalny, multiwitaminę i coś jeszcze), ale w gruncie rzeczy to... bezradnie rozłożył ręce. Postanowiłam poszukać informacji na ten temat i wyczytałam trochę o niedoborze witaminy C (możliwe, że tymczasowi opiekunowie nie dostarczali jej wystarczająco, choć prosiłam aby dobrze ją karmili, eh) po czym udałam się do apteki i kupiłam Cebion. Podaję go prosiaczkowi już od trzech dni, lecz nie widzę aby paraliż ustępował. Dodam tylko, że apetyt jest. No i brak oznak bólu, jak ją dotykam to tylko sobie fuka pod nosem, złośnica. Jestem bardzo zmartwiona i zastanawiam się czy może ktoś z was miał podobną sytuację? Czy to da się całkowicie wyleczyć? No i jak postępować w dalszej kuracji?
Dla spokojnego sumienia skoczę jeszcze do innego weta, może powie mi coś więcej.
Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi!
Zwracam się do was z moim problemem (!), ponieważ nie daje mi on spać nocami, a z nerwów rwę sobie włosy z głowy. Otóż, wyjeżdżając na dwutygodniowy wypoczynek wakacyjny zostawiłam mojego prosiaka (1 rok) pod czujnym okiem rodziny. Pierwszego dnia po powrocie (późnym wieczorem) zauważyłam, że świnka zachowuje się dość nieswojo, leżała w jednym miejscu i nawet nie raczyła powitać mnie, tak jak to miała w zwyczaju pomyślałam, że może po prostu odpoczywa, ot taki kaprys. Jednak następnego dnia rankiem stan rzeczy się nie zmienił, a ponadto zauważyłam niedowład tylniej łapki. Pytałam rodziny, czy coś się stało, oni zaś wykluczyli uraz mechaniczny i przekonywali mnie, że jeszcze na krótko przed moim przyjazdem wszystko było w porządku. Czym prędzej pognałam do weta dla gryzoni. Niby dał jej 4 zastrzyki (przeciwbólowy, przeciwzapalny, multiwitaminę i coś jeszcze), ale w gruncie rzeczy to... bezradnie rozłożył ręce. Postanowiłam poszukać informacji na ten temat i wyczytałam trochę o niedoborze witaminy C (możliwe, że tymczasowi opiekunowie nie dostarczali jej wystarczająco, choć prosiłam aby dobrze ją karmili, eh) po czym udałam się do apteki i kupiłam Cebion. Podaję go prosiaczkowi już od trzech dni, lecz nie widzę aby paraliż ustępował. Dodam tylko, że apetyt jest. No i brak oznak bólu, jak ją dotykam to tylko sobie fuka pod nosem, złośnica. Jestem bardzo zmartwiona i zastanawiam się czy może ktoś z was miał podobną sytuację? Czy to da się całkowicie wyleczyć? No i jak postępować w dalszej kuracji?
Dla spokojnego sumienia skoczę jeszcze do innego weta, może powie mi coś więcej.
Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi!