Witam wszystkich.
Jestem początkującą przyjaciółką świnek morskich, w listopadzie przygarnęłam dwie piękne dziewczynki. Niestety trochę przed Bożym Narodzeniem w okolicach nosa jednej z nich pojawiła się niezbyt piękna plama. Oczywiście już następnego dnia świnkę zbadała pani weterynarz z polecanej tu krakowskiej kliniki. Badanie komórek naskórka nic nie wykazało, ale uznano, że to na 99% grzybica. Dostaliśmy polecenie smarowania zmienionego chorobowo miejsca nizoralem (na kilka minut, później zetrzeć mokrym wacikiem i tak 2 razy dziennie).
Stosowaliśmy się do tych zaleceń cały czas, na części powierzchni plamy zrobił się strup i odpadł, ale kształt zmiany się zmieniał cały czas. Zadzwoniłam do pani doktor w połowie stycznia, że strup odpadł, ale skóra dalej nie jest "czysta" i dostałam polecenie smarowania dalej, ale raz dziennie. Kontynuowałam więc kurację, ale niestety nie ma zbytniej poprawy... Chore miejsce dalej się zmienia (np.powiększą powierzchnię na dole, a na górze w miejsce pociemniałej skóry pojawia się łysy placek). Nie wiem, co robić. Zawieźć ją znowy do weterynarza? Zasięgnąć opinii innego weterynarza? Być cierpilwa po prostu? Proszę o wszelkie rady, bo serce mi pęka jak na nią patrzę i widzę, jak się wścieka na ten nizoral.