Domyślnie
Dziękuję wszystkim, którzy trzymali kciuki za Duszka i za słowa otuchy.
Duszek odszedł za TM wczoraj wieczorem. W sumie jego stan był bez zmian, nic nie zapowiadało, że tak gwałtownie się pogorszy. Weterynarz wczoraj mówiła, że nie jest dobrze i kazała przyjść dzisiaj jak najszybciej dam radę. Wieczorem stwierdziłam, że jak pójdę dopiero po pracy, może być za późno i wzięłam na dzisiaj wolne. Miałam iść z samego rana. Praktycznie cały czas od popołudnia trzymałam Duszka na kolanach, odwiedził mnie tata i stwierdził, że Duszek wygląda nawet lepiej niż przedwczoraj. Rzeczywiście, nie siedział już skulony, tylko rozciągnął się na rękach, jak to świnki potrafią. Gdy był zdrowy, nie potrafił usiedzieć na rękach zbyt długo, a przez te dni mógł siedzieć cały czas. Wypił Lakcid, próbowałam jeszcze dawać mu granulat, ale wypluwał. Mąż wczoraj musiał zostać dłużej w pracy i wrócił dopiero po 21. Duszek widocznie chciał zaczekać z odejściem na swojego pańcia. Cały czas głaskaliśmy go i byliśmy z nim, aż przestał oddychać.
Dobrze, że to nie stało się kiedy byliśmy w pracy, bo nie wiem, jak by zareagowali na to Mały i Jurand. W ogóle wczoraj był koszmarny wieczór, nad Koszalinem przeszła burza i zaraz po śmierci Duszka wyłączyli nam prąd na kilka godzin. Dobrze, że mąż był w domu, bo nie wiem, co bym zrobiła.
Dzisiaj rano zawiozłam Duszka do lecznicy, nie mamy ogródka, mąż w pracy i nie było innego wyjścia. Duszek zostanie spalony. Weterynarz powiedziała, że w sumie nie spodziewała się takiego obrotu sprawy, bo ogólnie Duszek był jeszcze w niezłej kondycji, tzn. nie był aż tak bardzo wychudzony. W sumie do końca nie wie co było przyczyną. Być może choroba rozwijała się już jakiś czas, bo z ta kapustą to nie jest pewna, czy właśnie ona zaszkodziła. Poradziła, żeby zmienić świnkom dietę, bo ma doświadczenie, że najdłużej żyją świnki tym osobom, które ściśle trzymają dietę, tzn. siano, ziarno, granulaty, do tego jedynie marchew, trawa, jabłka. Najczęściej odchodzą świnki właśnie rzez wszelakiego rodzaju zaburzenia trawienia, które ciężko leczyć. Potwierdziła też, że świnki nie powinny przechodzić dłuższych kuracji antybiotykowych, bo zaburzają kompletnie trawienie.
Już kiedyś na nowym świnkowym była dyskusja na temat usypiania chorych świnek - zapytałam weterynarz, kiedy jest ta granica, że widać, że jedynym humanitarnym wyjściem jest uśpienie. Powiedziała, że jak już są te drgawki, wtedy można usypiać. Ja mam jednak masę wątpliwości z tym związanych. Czy rzeczywiście dopiero wtedy, bo to zazwyczaj trwa krótko (w podstawówce miałam świnkę i też widziałam jej śmierć) i wątpię czy zdążylibyśmy zawieźć go do lecznicy. Mam wyrzuty sumienia, że nie pozwoliłam Duszkowi odejść spokojnie, chociaż wet twierdzi, że nie cierpiał wcześniej, dopiero pod koniec. Z drugiej strony tak ciężko jest podjąć taką decyzję, poza tym nie mogę przecież pójść do weta i powiedzieć, niech pani go uśpi, skoro wet proponuje jeszcze podjęcie leczenia. Mam masę wątpliwości. Po uśpieniu zawsze człowiek zadawałby sobie pytanie - czy to było konieczne, a co gdyby świnka wyzdrowiała... Temat ciężki, ale ważny.
Duszku, śpij spokojnie, na pewno spotkałeś się już ze swoim przyjacielem Dudusiem i biegacie razem po łące i na reszcie możesz jeść bez ograniczeń swoje ukochane mleczyki [*]
