Hej,
Mój prosiak od około miesiąca ma problemy z oddawaniem moczu...
Jeździmy po weterynarzach przez ten czas oczywiście i zaczęło sie od stwierdzenia, że to zapalenie pęcherza.
No oczywiście były leki, nawet antybiotyk, który nie przyniósł żadnych skutków, pozniej na kolejny tydzień kolejny antybiotyk i znowu bez poprawy..
Zrezygnowaliśmy, bo prędzej zamęczyć idzie tak małe zwierze, ilością prochów, niż pomóc.
Zrobiliśmy więc całą możliwą diagnostykę:
- prześwietlenie
- usg
- badanie krwi
- badanie moczu
- samo badanie "dotykiem"
Nie wyszło we krwi żeby było zapalenie. W kręgosłupie nic nie widać, jakiś zmian ktore by uciskały, mocz bez kamienia, jedynie duża zawartość wapnia, więc zmieniłam nieco dietę.
Weterynarz zasugerowała, że to może być PROSTATA i zaproponowała rozważenie w niedalekiej przyszłości wykonanie zabiegu KASTRACJI.
Tylko mam wątpliwości czy zabieg rozwiąże już istniejacy problem. Owszem, dostałam info, że powstrzymuje rozrost prostaty, ale co z tym co już powstało?? Jak zapytałam o jakieś leki to dalej skłaniała się co do zabiegu.
Ogólnie w usg takich zmian nie widać bo są za małe.
Pomocy! Nie wiem czy decydować sie na zabieg? Może ktoś z was miał już taki przypadek? :'(