nie wiem, czy inni mają podobne doświadczenia, ale mam wrażenie że cały czas robię coś źle, że moje świnki morskie odchodzą...
Słowem wstępu, swoją przygodę z posiadaniem świnek rozpoczęłam w maju 2023. Na początku miałam klatkę 120 x 60 (obecnie jest to klatka modułowa 2m x 1m) do tego pelet + maty łazienkowe (obecnie podkłady wchłaniające mocz+ vetbedy) jako podłoże, karma VL, sianko z dobrych źródeł (zielone, pachnące, bez słomy), sprawdzone mieszanki ziół - wszystkie informacje uzyskiwałam ze sprawdzonych źródeł. Moim zdecydowanym błędem było kupienie świnek z zoologa (najpierw zrobiłam, potem pomyślałam).
Jako pierwsze moje stado stworzyła parka - samiczka (Cleo) i samiec kastrat (Alejandro)... i tu zaczynają się problemy. Cleo odeszła po dwóch miesiącach u nas. Była 2-ga w nocy kiedy dostała drgawek, zaczęła się dusić. Nie zdążyliśmy się nawet ubrać z chłopakiem żeby jechać do weterynarza a było już za późno... Całość trwała może 5 minut. A jeszcze chwilę wcześniej biegała radośnie ze swoim towarzyszem robiąc popcorn

Z obawy że Alejandro dostanie depresji następnego dnia przywieźliśmy do domu Rudą (również z zoologa), która na szczęście jest z nami do dziś. Jednak sam Alejandro odszedł w marcu br. Tutaj byliśmy jeszcze bardziej zaskoczeni. Tak samo na godzinę przed tragedią jeszcze domagał się wraz z Rudą kolejnej porcji jedzenia rozrabiając jak zawsze. Godzinę później leżał w swoim domu martwy.
Po tej sytuacji powiedziałam: koniec ze świnkami z zoologa, poszliśmy w hodowle... Niestety później okazało się że nie były to prawdziwe hodowle. W taki sam sposób jak Alejandro odeszli: Elvis, Kropka i Śnieżka. Warto nadmienić że każde z nich było z nami u specjalisty od egzotyków w Krakowie - najgorsze jest to, że badania kału i krwi zawsze wychodziły dobrze, jedynym problemem była niedowaga.
Po dokształceniu się kupiliśmy samiczkę Coco z hodowli zarejestrowanej w CCP, oprócz zerwania paznokcia nie mieliśmy z nią problemów
W taki sposób obecnie mamy Rudą, Coco oraz od miesiąca Czarnuszkę również z rejestrowanej hodowli.
Nie ma jednak dnia w którym nie zastanawiałam się co zrobiłam źle że poprzednie świnki tak szybko odeszły za TM. Bardzo mnie boli, że odeszły nagle, gdyby chociaż dawały jakieś oznaki - pół godziny i jesteśmy u weterynarza. Nigdy też nie szukałam pomocy na forach/ grupach, jeśli widziałam że coś jest niepokojące, to zaraz byliśmy umówieni na wizytę.
Rozmawiając ostatnio z hodowcą od którego mam Coco usłyszałam, że mają wręcz królewskie warunki, więc cały mój esej można podsumować jednym pytaniem: Co zrobiłam/ robię źle?