Witajcie! W pazdzierniku ubieglego roku odeszła moja śp.świnka Rudzia;(. Teraz zaczely mnie przesladowac wyrzuty sumienia ze to moja wina. A zaczne od poczatku moja swinka odkąd u mnie byla nie chciala pic wody moja przyjaciolka dawala swojej czasami mleko więc moja pila codziennie mleko zawsze .Kupilam ją w sklepie zoologicznym od poczatku byly z nia problemy bo miala świerzb i strupek na nosie. Bylam z nia wtedy u lekarza i skonczylo sie dobrze.Pewnego dnia Rudzia zaczela byc osowiala kazalam tacie jechac do weterynarza o 23:00 w nocy tata wrocil i powiedzial ze dali jej tylko zastrzyki z witaminami ( podobne jakies mlode osoby ją badaly;/) myslalam ze bedzie dobrze ale rano Rudzia już była sztywna i nieżyła ,leżała z otwartymi oczami
.Do tej pory nie wiem czy to nie moja wina:( nie wiem do tej pory na co umarła.Ten weterynarz co byl z nia tata tego feralnego wieczoru nie jest zbytnio obeznany ale nie mielismy innego calodobowego.
Prosze powiedzcie jakie macie zdanie na ten temat Nawet nie wiem dokladnie ile ona u mnie byla 5,6,7 miesiecy?9tak mi sie wydaje
) moja kochana
((( .Teraz mam druga swinke Belinde i staram sie o nia dbac. Ale prosze napiszcie co o tym sadzicie.