Mam około 4 letnią świnkę morską imieniem Kajtek. Świnka ciesząca się zdrowiem, zadowolona, nawet grubiutka.
Niedawno zauważyłam u niego, że ma krzywy zgryz (nie miał tak wcześniej, stało się to nagle. Nie spadł mi, nic się nie stało co by mogło to spowodować) - dolna szczęka wysunięta na bok i krzywo gryzł, nieporadnie. Byłam u weta ale popatrzyła tylko na Kajtka i stwierdziła, że póki co jest ok i świnka ma po prostu krzywą mordkę. Po kilku kolejnych dniach zobaczyłam, że przestał jeść. Sprawdziłam ząbki - bardzo krzywo starte, na takie szpileczki z jednej strony. Pojechałam do weta - popatrzyła, podcięła zęby i do domu. Zauważyłam, że chudnie, nic się nie poprawia a jest tylko gorzej. Pojawiła się apatia, widoczne osłabienie, ropiejące oczy i brzydki zapach z pyszczka. Znowu do weta - ponownie zaglądała w pyszczek i znalazła podobno ząb który zupełnie krzywo rośnie, przeszkadza i może powodować krzywy zgryz u Kajtka. Konieczny zabieg pod uśpieniem zwierza. Jednak ze względu na osłabienie musieliśmy poczekać kilka dni (świnka ważyła już tylko 70 gram). W tym czasie miałam dokarmiać go nutridrinkami. Robiłam (i robię) to 4 razy dziennie, do tego poję go wodą bo również nie pije. Wszystko niestety muszę robić na siłę - świnka nie chce, wyrywa się, wypluwa czasem.
Wczoraj znów byłam u weta. Zaglądała w pyszczek, wydłubywała resztki jedzenia i podobno jest stan zapalny w pyszczku i ropa - stąd ten niemiły zapach. Muszę pędzelkować mu pyszczek dwa razy dziennie. Świnka słabsza niż wcześniej, na widok gabinetu zaczął płakać.. Waży teraz tylko 65 gram. Musimy poczekać z zabiegiem bo jest za słaby na niego, muszę nadal go dokarmiać. Do poniedziałku - wtedy następna wizyta i we wtorek zrobimy zabieg nawet jeśli będzie jeszcze słabszy bo nie ma innego wyjścia.
I tutaj ja już wymiękam. Nie wiem co robić. Nie wiem czy to ma w ogóle sens.. Świniak wiecznie leży, łepek sam opada mu w dół. Na noc zabieram go do swojego łóżka, przykrywam a on kilka godzin spędza dokładnie tak jak go położę. Ucieka tylko kiedy widzi, że chcę go nakarmić czy napoić. Odgarnia łbem kołdrę i spieprza w głąb. Jest chudy, czuję jego kości. Sama nie wiem czy on chce walczyć czy już nie.
Nawet jeśli przeżyje ten zabieg - świnki nie jedzą wtedy około 3 dni ponieważ są w szoku, mogą wystąpić bóle dziąseł itp. (co powiedziała mi weterynarz). Sama wiem, że rzadko wychodzą z takiego stanu..
Czy jest sens robić mu ten zabieg, karmić potem i - albo cieszyć się zdrową świnką - albo patrzeć jak słabnie coraz bardziej i umiera z przemęczenia, głodu i anoreksji.
Nie chcę wydawać osądów - uśpię Ciebie bo już nic z tego nie będzie. Kocham bardzo swoją świnkę.. Chciałabym żeby był zdrowy. Ale coś wewnątrz też nie pozwala mi patrzyć jak się męczy.
Poza tym boję się wyrzutów sumienia i pretensji do siebie, że "może.. może.."
Weterynarz prowadząca świnkę w Zielonej Górze - Anna Ryś, lecznica Ryś. Polecana przez większość świnkowych forum.
Tak opada mu łepek podczas karmienia:

PS: Tak, pisałam już na innym forum, również przed chwilą. Ale nie wiem które są bardziej żywe, dlatego szukam pomocy na każdym by być pewną, że dostanę odpowiedź. Przepraszam za to i jednocześnie dziękuję za odpowiedzi.