Witajcie:)
Jestem tu po raz pierwszy, bo choć w swoim życiu miałam kilka świnek, nigdy nie miałam z nimi żadnych problemów i nie potrzebowałam niczyjej pomocy.
Ostatnio się to zmieniło i dlatego postanowiłam poszukać wsparcia. Od razu zaznaczam, że nie oczekuję niczego konkretnego, po prostu obecność wielbicieli świnek w otoczeniu będzie dla mnie balsamem;)
Moja znajoma wyjechała do pracy za granicę i, korzystając z faktu, że "przerabiałam" już świnki, oddała mi swoją pod opiekę. Jako, że wyjazd ma być tylko kilkumiesięcznym epizodem, zgodziłam się. Jedyna informacja jaką otrzymałam, to fakt, że świnka przeszła szkorbut w wyniku którego ma niewładne tylne łapki. Faktycznie, porusza się z trudem, przeważnie leży na boczku, ale mimo to jest dość dziarska i kontaktowa.
Przy pierwszym wyjęciu świnki z klatki dotknęła mnie negatywna reakcja na kontakt z człowiekiem. Świnia definitywnie nie miała ochoty ze mną współpracować, dotyk jej nie kręcił, ugryzła mnie i kwiczała głośno. Tłumaczyłam to nieufnością-wszak to było pierwsze nasze spotkanie.
Za trzecim czy czwartym razem odkryłam ranę na stopie-ciężko powiedzieć czy od trocin, czy po prostu były to odleżyny spowodowane ciągłym leżeniem na tej łapce. Dwa tygodnie przemywania łapki i smarowania sudocremem i wyszłyśmy z tego. Jednocześnie staram się zadbać o przerośnięte pazury, które powyginały się w nienaturalny sposób od... w sumie nie wiem od czego dokładnie. Przemywam jej też codziennie oczy przegotowaną wodą, bo ropieją.
Im bardziej się do mnie przekonywała, tym lepiej mogłam się jej przyglądać. Przedwczoraj podczas głaskania wkurzyła się strasznie gdy dotknęłam jej zadka. Między włosami zobaczyłam coś między brudem, a złuszczoną skórą. Nie myśląc wiele zafundowałam świni szybkiego fryzjera i przyjemną kąpiel (lubi!:)), ale "brud" nie zniknął. Mało tego, zauważyłam też, że strzępią jej się końcówki uszu, jakby się kruszyły! W okolicach oczu też jakby łuszcząca się skóra, a jak podrapać mocniej paznokciem-odchodzi razem z sierścią. Cały dzień przesiedziałam w internecie szukając podobnych przypadków i mam wrażenie, że to może być cheyletieloza! Ręce mi opadły. Mało, że taka bida, to jeszcze z pasożytem? Jutro biegnę do weterynarza licząc, że uda nam się szybko wyjść z tego obrzydlistwa. Nie wiem tylko, czy sama kuracja lekami w takim wypadku coś da. Muszę chyba wszystko, co miało kontakt z prosiakiem, wygotować, bo inaczej zaraz zaatakuje od nowa.
No i żeby to w ogóle coś dało, nie wiem ile czasu ona się z tym boryka, ale to przecież musi być okropnie uciążliwe. Co pocieszające-świnka się nie drapie, nie ma ranek na ciele, jedyny lekko wyliniały obszar skóry to ten, na którym leży, więc jest to zrozumiałe. Tak czy siak się martwię. Nie wspominając o tym, że nie wiem co mi powie weterynarz widząc świnkę w takim stanie... No ale trzeba jej jakoś pomóc. Kupiłam jej już witaminy, bo pewnie ma niską odporność, nie sądzę, żeby łykała kiedyś witaminę C.
Macie jakieś pomysły jak mogę jej jeszcze pomóc?
Nie wiem... przez myśl by mi to normalnie nie przeszło, ale teraz zastanawiam się czy w ogóle oddam ją z powrotem...