Postautor: Ulfhildr » 5 kwietnia 2016, 9:50
To, że dieta ta jest skąpa i uboga we wszystko rzuciło mi się w oczy zaraz po otwarciu tego dokumentu (dostałam gotowca w załączniku do maila). I jeszcze to mierzenie plasterków co do centymetra. Siriusli? Moje mają cały czas kulę z sianem, miskę z karmą do oporu i wodę w poidełku. No i szaszłyka warzywno- owocowego, który starcza im na prawie cały dzień a jak nie, to nawet jakiś owoc/ warzywko żeby w każdej chwili mogły sobie podgryźć.
Kup rasową świnkę mówili. Będzie zdrowa mówili. I dobrze odżywiona mówili.
Do tego ta pani jest chyba jurorem na wystawach...
Ząbki ma ładne, lekko beżowe. Nie chce praktycznie nic jeść sama, dajemy jej na siłę wodę i chrupki z karmy VL, pomemlała też kawałeczek plasterka marchewki, bo to zna. Musi coś jeść żeby żyć. Całkiem możliwe, że z tego stresu mogła praktycznie nic nie jest. Prosiłam Mateusza żeby kupił strzykawkę ale jak zwykle mnie nie słucha.
Nie wiem, jak to dokładnie było po odbiorze, bo mnie przy tym nie było ale podobno wszystko było OK. Dopiero po południu Mateusz napisał mi, że boi się, czy mała przeżyje, bo leży jakaś taka bez sił na boku i piszczy.
Obydwie miały też czerwone białka oczu i zapylone noski, ''śpiochy'' wielkości łebka od szpilki, bo przyjechały w pudełku wyłożonym pampersem dla dorosłych i wysypanym żwirkiem drewnianym... Zero siana. Nie wiem, czy mała wie, co to jest, bo wczoraj była bardzo zdziwiona na jego widok.
Chyba trzeba będzie ją odsadzić, bo jej matka przed chwilą dostała jakiegoś fioła, ma zapędy dominacyjne, weszła na biedną małą i zaczęła z nią ''kopulować''. Sama Koko, chociaż obca, broni malutkiej przed krzywdą z jej strony. Tego się nie spodziewałam. A wczoraj jak je położyliśmy na łóżku, lizała jej te ''nieczynne'' łapki.
EDIT: Na zdjęciu to tak wygląda, na żywo widać różnicę. Mama jest duża, większa od mojej Koko, malutka jest wyraźnie drobniejsza, tylko kupa sierści robi swoje. Nie jest chucherkiem, myślę, że to akurat jest ok, spróbuję odzyskać wagę od babci i ją zważyć dokładnie. Albo u weta.
Chyba nie były praktycznie brane na ręce. Biszkopt od początku był oswojony. Mamuśka daje się głaskać i je z ręki ale płacze na kolanach, ma powykręcane pazury na wszystkie strony...
Ostatnio zmieniony 8 kwietnia 2016, 12:34 przez
Ulfhildr, łącznie zmieniany 2 razy.