Mialam takiego fajnego weta u siebie, super facet, zabawny, sympatyczny, obeznany w swoim fachu- przez prawie 10 lat zanosilam do niego wszystkie "znajdy" z ulicy, ktore kurowal w okamgnieniu, wydawal mi sie naprawde wspanialym i fachowym znawca... od psow
No wlasnie, psow, kotow itd- do czasu mojej pierwszej i ostatniej wizyty u niego, gdy zanioslam swinke- nie sadzilam, ze z tak sympatyczna i wyksztalcona osoba kiedykolwiek sie pokloce jak wtedy. O ile facet mial szeroka wiedze na temat wiekszych zwierzat, o tyle w spr.swinek okazal sie nie tylko "nie kumaty", ale i zaborczy, agresywny w swoich dziwnych przekonaniach np. podczas tej wizyty "dowiedzialam sie" ze ziolka jak bazylia itd sa dla swinek...trujace, albo ze w kapuscie jest mase wit c, bo poprosilam o przepisanie jakis dobrych kropli dla gryzoni na co on stwierdzil, ze takich wogole na rynku wloskim nie ma
i przepisal...multiwitamine dla kanarkow
oczywiscie bez wit c w skladzie; zapytany o wykonanie kastracji na samcu swinki odparl, cyt: "no...w sumie to tak jak z psami..." czyli jednym slowem w zyciu zadnego swiniaka jeszcze nie kastrowal, a moj Gacek bylby pewnie kroliczkiem doswiadczalnym; albo na poczatku wizyty stwierdzil, ze swinki "to jak kroliki", juz nie wspominajac ze przy wymienieniu menu moich proskow wielce sie zbulwersowal na owoce, bo przeciez "zwierzetom sie nie daje owocow!" bylo jeszcze pare innych bzdetnych stwierdzen, ktore utwierdzily mnie w przekonaniu, ze ten pan- choc taki sypmatyczny i doswiadczony w leczeniu duzych zwierzat, nie ma za grosz wiedzy na temat prosiakow, na bezczelnego stalam przy nim wytykajac palcem po co przyszlam, czego od niego oczekuje, sama sobie (znaczy Pusi) diagnoze postawilam i powiedzialam co ma przepisac, po czym wyszlam rozdygotana z przekonaniem, ze nigdy wiecej do niego nie wroce, nie trzeba dodawac ze Pusia wyzdrowiala, jak i w wielu innych chorobowych przypadkach moich pozostalych swinek bez interwencji weterynarza.
Dlatego to, ze pani weterynarz jest taka mila i uprzejma wcale nie oznacza, ze ma ogromna wiedze w spr.proskow co ciasteczka z masla orzechowego potwierdzaja, kazdy czlowiek, ktory choc troche mial stycznosci z tymi wspanialymi futrzakami wie, ze takie cos im zaszkodzi, powodujac kolki, biegunki, otluszczajac watrobe i zaburzajac flore bakteryjna w jelicie, co w konsekwencji prowadzi w ok.60-70% do smierci zwierzaka, bo biegunka u swinek nie jest zartem i nader czesto konczy sie tragedia, a to tylko niewiele zaburzen mogacych wystapic po podaniu nieodpowiedniego dla tego gatunku pokarmu, tu chodzi nawet bardziej o logike i racjonalne analizowanie konsekwencji po danej sytuacji, anizeli dokladna wiedze weterynaryjna.
Ja przynajmniej ograniczylabym wizyty u takiego specjalisty do niezbednego minimum, czyli kapiele napewno bym zrobila w domu- wiem z doswiadczenia ile czasu potrzebuje wieprzek, by doschnac porzadnie po takim myciu, takze nie sadze by tam swinka mogla "kwitnac" godzine czasu na suszarce u weterynarza, aby sie nie przeziebic po wyjsciu z gabinetu, nie chce krakac ale zeby czasem nie bylo tak ze za 2, 3 dni napiszesz kolejny watek w ktorym zapytasz "co tez moze oznaczac taki swiszczacy oddech u prosiaka", jesli juz musisz ta kapiel u niej wykonac to przynajmniej wez ze soba kocyk, w ktory zawiniesz szczelnie prosiaczka w drodze do domu.