Witam,
Od jakiś kilku dni mam niestety pewien ciąg problemów z moim 3-letnim prosiaczkiem. Co uda nam się pokonać jakiś problem to zaraz pojawia się nowy. Ale do rzeczy.
Zaczęło się jakieś 5-6 dni temu Marsio nagle z wesołej, śmiałej i nie oszczędzającej się w wytwarzaniu bobków oraz siuśków nagle przestał jeść, pić, siedział tylko w klatce do której wchodzi raczej tylko coś zjeść, napić się, ewentualnie zrobić siusiu (klatkę ma cały czas otwartą, a cały dzień swobodnie może sobie brykać w pokoju). Nawet nie interesował się swoim nowym towarzyszem, który jest z nami od jakiś 2 tygodni i cały czas byli nierozłączni, a nagle Marsio sam zaczął się od niego izolować, nie chciał z nim spać ani wogóle nie zwracał na niego uwagi. Pod wieczór dnia, gdy stał się taki osowiały zauważyłam, że ma biegunkę. Nie była to biegunka bardzo wodnista, a raczej takie bobki normalnej wielkości, bardzo miękkie, zbite w takie "paczki". Niestety Marsio prawie się nie ruszał, więc wszystko miał pod sobą.
Od razu zaczęłam szperać w internecie jak temu zaradzić i co mogło być przyczyną. Padło na liście kalarepy jakie jadł ostatnio, choć maluchowi, który także je jadł nic się działo. Od razu podałam Marsiowi węgiel w strzykawce i przez 3 dni probiotyk. Całą noc nie spaliśmy z mężem tylko czuwaliśmy nad nim. Koło południa biegunka ustała i pojawiły się pierwsze bobki, ale naprawdę OGROMNE! Bobki były dwa razy grubsze niż zawsze i dwa razy dłuższe, około 3cm- zastanawiałam się jak taka kupa zamieściła się w tym tyłeczku. No ale cieszyliśmy się, że wogóle zrobił kupę. Pod wieczór można powiedzieć, że był już normalnym świniaczkiem, normalnie jadł, choć nie chciał zbyt wiele pić, ale zaczął dziwnie chodzić, tak jakby ciągnął tylne łapki za sobą. Wtedy wpadłam na post o świnkowym paraliżu z braku witaminy C. Nigdy nie suplementowałam witaminy C moim świnkom, zawsze dostawały natkę, koperek, seler, jabłko, szpinak, rukolę, cytrusy, itp. Więc zawsze miały stały dostęp do "naturalnej" witaminy C i nigdy żadnych objawów niedoboru nie było. Ale podczas tej biegunki Marsiowi nic nie jadł, więc rzeczywiście mógł załapać niedobór, a mi nawet nie przyszło to do głowy. Od razu podałam mu 6 kropelek Cebionu i następnego dnia było dużo lepiej, a jeszcze kolejnego po kolejnych dawkach Cebionu paraliż ustąpił i Marsio znów zaczął brykać jak na świnkę przystało. Zaczął już normalnie pić, siusiać, jeść (na jakiś czas ograniczam mu mokre jedzonko, dostaje tylko sianko i granulat).Tylko zaniepokoily mnie kupy Maria, niby w normalnym już rozmiarze, ale za to z takim małym cienkim ogonkiem na końcu. W związku z tym zmieniłam chłopakom karmę z Vitapolu na Bunny, która ma naprawdę super skład, ale niestety nie chcą jej jeść.
I teraz dochodzę do sedna problemu jaki chcę poruszyć w tym poście. Otóż z tymi dziwnymi kupami przyszła mi na myśl impakcja. I w pewnym sensie bingo. Bo zaczęłam grzebać mu w odbycie i okazało się, że miał tam jakby zator z włosków (najprawdopodobniej swojego młodszego kolegi, bo ciągle go pucuje jęzorkiem). Włoski wyjełam cały ten woreczek odbytowy przepłukałam strzykawką z naparem z rumianku. Tylko zaniepokoiło mnie to, że jak zajrzałam do środka worka odbytowego jego ściany były pokryte takim jakby białym nalotem, może to śluz, a może coś innego, sama nie wiem. Niestety nie da się zrobić zdjęcia, bo ledwo udaje mi się wogóle Marsiowi przepłukać ten odbył, a co dopiero przytrzymać go do zrobienia zdjęcia. Może ktoś z Was miał kiedyś z tym do czynienia, bo nie wiem czy ten nalot jest rzeczą normalną, czy jednak ściany worka odbytowego powinny być takie różowe jak to błony śluzowe, np. w miejscach intymnych u człowieka. Poza tym od czasu tej biegunki Marsio wogóle nie zjadał swoich kup, choć wczoraj niby kilka zjadł. Teraz codziennie przepłukuję mu odbyt rumiankiem i mam wrażenie, jakby ten nalot robił się mniejszy. Warte podkreślenia jest też to, że przy pierwszym rozchyleniu worka odbytowego uderzył taki naprawdę mocny i nieprzyjemny zapach, a teraz zapachu jakiegokolwiek brak.
Mam nadzieję, że ktoś dotrwa do końca mojego wywodu, choć myślę, żeby móc coś powiedzieć i doradzić trzeba poznać problematykę jak najgłębiej i jak najszerzej.
Pozdrawiam wytrwałych i pragnących pomóc