Oj trudna sprawa, ale może jeszcze coś można zrobić... Może to takie desperackie ale tu zasięgnęłabym może jeszcze opinii gdzieś indziej, dla spokoju, nie wiem... Może te nerki jakoś można wspierać, dieta (?), a może te zastrzyki pomogą jej,wzmocnią... Współczuję Wam, jak u mnie Bursztynek chorował jak nie jadł (zupełnie prawie nic, trzeba było go dokarmiać strzykawką), to w sumie codziennie płakałam, liczyłam się z tym, że może trzeba będzie się rozstać... Ale kiedyś to i tak przyjdzie, w takiej czy innej formie, oglądałam taki fajny film "Cienista dolina", nieuleczalnie chorował człowiek, ale przyjęli to... Z resztą, co tu mówić, tego wszystkiego nie da się chyba pojąć... Jeszcze pewnie czas, ale ja bym chciała jednak być w tych ostatnich momentach bliskich, czy to kochanych braciszków świnek czy innych kiedyś, choć to takie trudne, świnka przecież nas najbardziej zna, dotyk naszych dłoni, choć może chłopak jest tak samo bliski, może oboje... Przepraszam jak tak zbyt na smutno, czy za dużo; ale przede wszystkim trzeba jednak szukać rozwiązań, nie tracić nadziei, realnie przy tym myśląc, tak myślę... Życzę Wam zdrówka, wielu pięknych dni razem
Tego nam wszystkim życzę, pozdrawiam serdecznie...!