Ja aktualnie korzystam już z usług trzeciego weterynarza, licząc specjalistów z lecznicy dla małych ssaków jako jedną jednostkę (i w ogóle może pisząc osobę mam na myśli zakład)... I rzeczywiście świnka uratowana w właśnie tej lecznicy, ale z drugiej strony wydaje mi się, że to całe leczenie też ma koszty, np. obecnie zauważyłam psuje jej się ząbek, co nie wiem, czy nie jest rezultatem długiej antybiotykoterapii, ale nie mówię, że to jest złe, tylko, że z różnych stron można patrzeć...
I skojarzyła mi się opowiastka i taką poczułam chęć by ją zamieścić
:
- Jak doktor Chung ratuje życie...
Czy mógłby pan polecić dobrego lekarza?
- Proponuję doktora Chunga. Uratował mi życie.
- Jak to się stało?
- No cóż, poważnie chorowałem i poszedłem do doktora Chinga. Zażyłem jego lekarstwo i poczułem się gorzej. Poszedłem więc do doktora Changa. Wziąłem jego lekarstwo i czułem , że umieram. W końcu poszedłem do doktora Chunga - a jego nie było.
No ale oczywiście jest to złośliwe, bo gdyby nie leczenie, to nie wiem, co by było i myślę, że w ogóle wybrniemy ze wszystkich kłopotów i każdy specjalista coś wniósł i za to dziękuję i naprawdę otrzymałam wiele pomocy.
Przepraszam za te dygresje, a ciekawe co to jest w tych zastrzykach, może witaminy...
Moje świnki nieszczególnie dobrze znoszą podróże, ale jakby dobry specjalista, bezpieczny i spokojny transport, to bym może wyruszyła... Zdróweczka dla świnki!