Wczoraj na pewnym blogu o świnkach morskich natrafiłam na notkę o gadżetach, które zdecydowanie dla świnek nie są, choć producenci starają się wmówić nam coś innego. Obok rzeczy tak oczywistych, jak ''świnkowe'' szelki czy kołowrotek do biegania znalazła się też ta nieszczęsna kula, która podobno wcale nie jest do siana, tylko do podawania owoców i warzyw, a w szczególności sałaty.
http://swinkonomicon.blogspot.com/2015/10/rzeczy-ktore-zdecydowanie-nie-sa-dla.htmlJa kupiłam kule swoim świnkom (mam 2 klatki) już kilka miesięcy temu, zupełnie nieświadoma zagrożenia. Były ciekawe, kolorowe, wyglądały bardzo dekoracyjnie i jak potencjalna dodatkowa atrakcja dla świnek, które przecież w naturze też nie dostają wszystkiego podanego na tacy, a niech się troszkę powspinają i posiłują! Zobaczyłam jedną taką wiszącą w terrarium u świnek w zoologicznym, bardzo bardzo mi się ten pomysł spodobał i z miejsca chwyciłam za 2 w różnych wariantach kolorystycznych.
Aż do swojej nocnej lektury nie przypuszczałam, że ten z pozoru niewinnie wyglądający gadżet może być potencjalnym źródłem zagrożenia. U moich świnek nie zauważyłam niczego podejrzanego. Poskubią troszkę, poskubią i tracą nią zainteresowanie aż do następnego razu. Nie wyobrażam sobie też nawet, jak np. roczny samiec miałby wpakować swój ''czerep rubaszny'' w tak, w porównaniu z nim, mały otwór. Ale rozumiem, lepiej dmuchać na zimne. Jak tylko widzę, że kula się opróżnia, zaraz lecę po następną porcję, a nawet jak się troszkę spóźnię, to wyskubują jeszcze resztki sianka spod niej. Wieszałam ją też zawsze dość wysoko, bo kule te mają pod spodem przyczepiony dzwonek, który wydaje dźwięk przy każdym ruchu. Nie chciałam, żeby ''szorował'' po podłożu, teraz widzę jeszcze jedną zaletę- praktycznie niemożliwym jest, żeby świnka tam sięgnęła. A nie oszukujmy się, moja prosiaki nie są jakimiś akrobatami, zwykłe leniuchy, tylko by leżały i pachniały.
Uczulam jednak wszystkich użytkowników kul marki Zolux (
http://hipcio.sklep.pl/design/_gallery/_600_600_3/1357.jpg http://hipcio.sklep.pl/design/_gallery/_600_600_3/1349.jpg) przed tym, że kulom tym zdarza się urwać, a wtedy tworzą największe zagrożenie dla zdrowia i życia zwierzęcia.
W czerwonej u dziewczyn 2 razy nie wytrzymały ogniwka w łańcuszku, po tym, jak jednocześnie opierały się na niej 2 dorosłe samice, w zielonej u chłopaków ukruszył się zaczep do łańcuszka, który był zrobiony z bardzo cieniutkiego i giętkiego druciku, który był ledwo- ledwo przyspawany czy raczej przylutowany do całości. Oczywiście w obydwu przypadkach niezwłocznie to naprawiłam i teraz jest solidniej ale też baczniej obserwuję. Ogólnie od teraz jestem jeszcze bardziej świadoma i wyczulona i przed każdym wyjściem z domu (a zdarza mi się to raczej nieczęsto) będę je zdejmować, a sianko podawać na spodkach albo chociażby odrobinkę w kącie klatki. Może i pod moją nieobecność trochę nabrudzą, będą się w tym kitosić ale przynajmniej nie wetkną głowy tam, gdzie nie trzeba.