I stało się... od dziś mały sam mieszka w klatce.... nie obeszło się bez krzyku
najpierw stał w tym samym pokoju co dziewczyny, ale ich nie widział, jednak był taki krzyk, cały czas wołał mamę, krzyczał przez dobrą godzinę
skakał po klatce jak oszalały na domek z domku
jego krzyk brzmiał jak płacz
aż serce ściskało jak się go słyszało
przestawiliśmy go do naszej sypialni, teraz dziewczyn nie czuje ale słyszy jednak już nie krzyczy.... ale widzę, że cały czas się boi, jak wchodzimy do pokoju to od razu chowa się do domku, nie wychodzi jak w nim jesteśmy, zachowuje się jak mała przestraszona świnka, która przyszła do nowego domku
a przecież 3 tygodnie z nami już jest... jednak mały je, dla "przekupienia" go i lepszego jego samopoczucia podkładam mu co jakiś czas jakiś smakołyk i zjada go ze smakiem, widać, że wcina sianko, cavie też
Tosia zachowuje się normalnie tak jakby Tośka w ogóle nie było... nawet jak on ja wołał to nie reagowała na to, nawet teraz w klatce podskakuje i się cieszy... szkoda mi malucha, mam nadzieje, że się szybciutko do nas przyzwyczai
Decyzja na ten dzień Maluch zostaje z nami