a mój samczyk miał się nazywać Boguś ale coś mi nie pasowało, ostatecznie otrzymał miano Świń Milord z racji na swe królewskie maniery, ciągłe zadzieranie nosa do góry i wygórowane wymagania co do otrzymywanych potraw (np. umyta nieobrana marchewka z babcinego ogródka nie, łodyga od natki pietruszki nie, połowa składników karmy nie i nieważne że to setna z kolei karma)