Bartas pisze:Niestety maluszka nie udało się uratować
przykro mi bardzo, ze maly odszedl
niestety, ale jesli z miejsca nie zacznie sie dokarmiac takiego malca to sam ma niewielkie szanse na przezycie skoro samica odrzucila lub nie moze karmic- ok.2 miesiecy temu zdarzyla mi sie podobna sytuacja (mlode po 2 dniach od porodu musialam kategorycznie odstawic od matki, bo byla wycienczona- urodzila 5 zarlocznych prosiakow, ktore jej wiecznie na cyckach wisialy doprowadzajac ja do stanu goraczkowego).
Krotko piszac- aby uratowac samiczke odseparowalam wszystkie male i dokarmialam maksymalnie co 2 godz mlekiem z zakraplacza (jesli komus sie zdarzy podobna sprawa to odradzam strzykawke- male maja odruch ssacy, a ze strzykawka raczej tego zrobic nie moga, zakraplacz braly do buzki i ssaly), po 1 dniu wsadzilam tylko jednego prosiaczka wlasnie najmniejszego i najslabszego spowrotem do mamy ze wzgledu na ciagla produkcje mleka, ktore ktos musial wypijac by nie doprowadzic u niej do opuchlizny i zapalenia przez kumulujacy sie pokarm oraz do ewentualnej depresji po odebraniu jej dzieci- skupila cala uwage na malcu, ktory po porodzie tez mial male szanse na przezycie i sama odpowiednio sie odzywiala dla samej siebie, poniewaz jeden malec nie powodowal u niej takich "szkod" jak 5-osobowa gromada.
Przezyly wszystkie, samiczka wyszla na prosta oczywiscie natychmiastowa wizyta u weterynarza obowiazkowa bo potrzebowala antybiotyku i witamin, a ja reszte mlodych moglam jej spokojnie dac do klatki po ok.2tyg
ps- z tym obcym zapachem na oseskach tez bywa roznie, w sumie zalezy od relacji jakie nasze swinki z nami maja, im dluzej sie znamy i nam ufaja tym mniejsze ryzyko, ze odrzuca mlode- w chwili w ktorej zaczynamy sie opiekowac swinka ona kojarzy nasza obecnosc jako jednego "ze stada", przyzwyczaja sie do naszego zapachu, wiec jesli twoja samiczka krotko u ciebie przebywala calkiem mozliwe ze nie zdarzyla oswoic sie i zaakceptowac twojego zapachu- ja mojej musialam pomoc przy porodzie z ostatnim swiniaczkiem, bo byla zbyt zmeczona by zakonczyc porod tak szybko jak z pozostalymi, wiec sila rzeczy musialam poprzesuwac mlode, bo nie miala miejsca i ryzykowala zadeptaniem ich i sciagnac lozysko z ostatniego kiedy ona w tym samym momencie przegryzala pepowine- bylam zdumiona ze "operujemy" przy tym samym nowonarodzonym prosiaczku i choc widziala ze przebijam i sciagam mu to lozysko sama jakby rozumiejac o co chodzi przegryzala spokojnie jego pepowine, potem skonczyla go czyscic gdy juz jej pomoglam i zajela sie reszta.
Co do zwyklego pokarmu- choc mlode rodza sie juz z zebami i po paru godz zaczynaja "mamlac" sianko czy salate wcale nie znaczy ze jedza- one tylko probuja co to jest, zuja ale nie przelykaja wystarczajacej ilosci takiego pokarmu by sie najesc- potrzebuja mleka, dopiero ok 3-4 dni od porodu faktycznie podgryzaja jedzenie dla doroslych aby zjesc, wiec w tych pierwszych dniach bardzo wazne jest dokarmianie mlekiem- wiadomo im wiecej maja dni tym rzadziej sie mleko daje, ale jako zwierzece niemowleta ssakow w pierwszym okresie zycia zywia sie mlekiem; porada z platkami owsianymi dobra, ja dodatkowo granulat dla doroslych namaczalam woda i taka papke wykladalam mlodym do miseczki, na szczescie im smakowalo, poza tym oprocz mleka w tych pierwszych alarmowych dniach dawalam papke z banana przez strzykawke poniewaz jako piatka urodzily sie z niska waga, tylko 2 mialy 80gr przy czym reszta od 50 gr do 60gr
Rozpisalam sie choc zdaje sobie sprawe, ze juz twojemu malcowi niestety nie pomoge, ale mam nadzieje ze moze jednaqk komus o podobnym problemie