Hejka, ostatnio moja 2-letnia świnka morska- Felek źle się czuł. Zaczęło się od tego, że zaczął mniej jeść i był osowiały. Jakoś nie zwróciłam na to uwagi, bo zdarzało się to pare razy już u niego, a po wizycie u weta okazywało się, że to nic takiego. Kilka dni później przestał jeść, pić, siedział w miejscu i sie trząsł, a po kilku godzinach dołączył do tego ciężki oddech (brzmiał jak taki mały traktorek) gdy tylko zauważyłam te objawy pojechaliśmy z rodzicami do weta. Tak się bidulek stresował, że prawie wygryzł dziurę w transporterze. Od razu udaliśmy się do specjalisty, bo wiadomo, że taki ogólny weterynarz za bardzo nie pomoże, a może i pogorszyć.
Weterynarz zrobił mu prześwietlenie i najlepiej nie jest. Okazało się że ma zapalenie płuc z czego 3/4 płuc jest zawalonych, przez to nie mógł normalnie oddychać i tylko połykał powietrze, które mu się gromadzi w żołądku. Dostał kilka zastrzyków (antybiotyk, aminokwasy, witaminę C i przeciwzapalny). Dostałam jeszcze specjalną karmę ratunkową i mam mu robić inhalacje. Mamy przyjeżdżać przez 2 tygodnie na zastrzyki. Potem miałam iść do samochodu, żeby świnek się nie męczył. Z tego co się dowiedziałam ma dość małe szanse na przeżycie, ale moja mama za dużo nie chcę mi powiedzieć.
Miał ktoś z was może podobną sytuację? Nie chcę mu zaszkodzić, ale jak widzę jak się męczy to nie wiem czy jeszcze warto walczyć. Jest coś jeszcze co mogłabym dla niego zrobić?