Hej, pierwsze 2-3 dni po zakupie dałam świniaczkowi spokój, ale już od samego początku mówiłam do niego po imieniu i inne pieszczotliwe słówka, jak do dziecka

Był bardzo płochliwy, każdy ruch, szmer, kończył się ucieczką do domku... Nadal jest płochliwy, ale już nie w taki stopniu. Od dwóch dni (a mam go już 10), widzę znaczny postęp

być może dlatego, że musiałam go jakoś wybawić z klatki. Na ręce jeszcze nie brałam, sam do mnie przychodził, na kolana - na rozścielony kocyk - kusiłam łakomczucha trawką. Trzeba wyczuć świniaczka, czego się boi, a co go przyciąga - mój zaraz reaguje na szelest woreczka, kojarzy to sobie z jedzeniem

I jak był już skupiony na szamaniu trawki, czesałam go szczoteczką (wcześniej mu ją chyba pokazałam, tak że miał okazje obwąchać), następnie podstępem, zamieniłam szczoteczkę na rękę i od tamtej pory głaskałam go już tyle razy, że nie dam rady policzyć ;p
Widzę po nim, że jest jeszcze nieśmiały, chce podejść, ale się jeszcze waha, no ale w końcu podchodzi. Zabawnie bryka w klatce, nie wiem jak to określić, macha główka i podskakuje. Pamiętam, że robiły tak moje szczurki jak były zadowolone ;p
Ahhh w nocy,kiedy noc przyjdzie i wszyscy śpią

poza mną (jestem sowa ;>) muszę się cichutko zachowywać, ponieważ gdy mnie słyszy i widzi zaczyna słodko mruczek, chrumkać czy jak to się określa ;p kwikać, nic wtedy nie mogę mówić do niego, bo kwikanie robi się intensywniejsze i zaczyna świrować w klatce ;p szkoda mi go troszkę wtedy, że go ignoruję, ale zbudziłby cały dom ;p
Wasze prosiaczki też tak się zachowują?