Pierwsze próby łączenia skończyły się źle dla mojego biednego Kejta. Moja wina, zostawiłem otwarte drzwiczki od klatki i nieco się zranił u ucho, ale już zaschło i jest OK.
Było cykanie, gonitwy, walki, i po całym dniu panowie poszli spać do swoich klatek (które stoją obok siebie). W niedzielę również. Natomiast dziś byłem miło zaskoczony, Kejt i Kamil wyszli, chwilę się pogonili, potem zaczęli jeść marchewkę z dwóch różnych stron, a na końcu położyli się obok siebie w paśniku. Konflikt chyba zażegnany!
Mój aparat nie działa tak jak powinien, ale zrobiłem dziś kilka zdjęć telefonem. Jakość niestety tragiczna, ale jak chcecie, to specjalnie dla Was mogę coś jutro wstawić
