Długo tu nie zaglądałam niestety. A teraz kiedy przyszło mi zajrzeć to tylko dlatego żeby w sumie wylać z siebie wszystkie żale. Bonio był ze mną nie cały rok, dokładnie w grudniu byłby rok. Sam miał około roku i ciągle zadaję sobie pytanie, dlaczego odszedł tak wcześnie?! Wszystko zaczęło się we wtorek 8/10/13 około godziny 7/8. W wakacje nie było mnie niecałe 2 miesiące i Boniek dosyć zdziczał od tego czasu bo mama tylko doglądała czy mu jedzenia nie brakuje i czyściła klatkę. Czasem pogłaskała ale to przy dawaniu jedzenia czy coś. Trudniej mi było go oswoić bo i tak nie był do końca oswojony przed moim wyjazdem. Więc we wtorek 8 października zobaczyłam że jest z nim coś nie tak ponieważ jak zawsze kiedy rano wstawałam patrzałam czy mu nic nie brakuje i chwilkę przy nim siedziałam, a zawsze jak podchodziłam do klatki uciekał do domku. Tym razem jednak było inaczej, nie zjadł jedzonka które dałam mu wieczorem i siedział nieruchomo pod drzwiami z klatki, gdy tylko się zbliżyłam tylko się wzdrygnął a jak otworzyłam drzwiczki nawet (o dziwo) chciał wyjść z klatki, więc go wzięłam. Zobaczyłam wtedy że oczka ma lekko zaropiałe i koło noska więc zajrzałam mu w pyszczek bo myślałam że to może od ząbków więc sprawdziłam jej ząbki co się okazało nie jadł bo wpakował sobie około 2 cm. kawałek marchewki do pyszczka nadgryziony był i nie umiał go wyciągnąć. Ja z trudem ale go wyciągnęłam. Okazało się że mama dała mu marchewkę w niedzielę, i nie wiem kiedy ją sobie wpakował bo w poniedziałek zachowywał się normalnie. Gdy wróciłam ze szkoły pojechałam z nim do weterynarza na brynów. Badał go dr.Tomasz Lebuda bo nie było nikogo od gryzoni. Wyciągnął mu resztki marchewki z pyszczka, obadał go, dał zastrzyk i lekarstwo w proszku do rozdrabniania z wodą.
Na wydruku opisu badania jest napisane:
Opis wywiadu: właściciel zauważył zmniejszony apetyt, w jamie ustnej obecność resztek marchewki (karmiony marchewką 2 dni temu), zaostrzone szmery oskrzelowe, lekka duszność.
Zastosowane leki:
Baytril 2.5% 0,1 ml
Rodi care saszetki 1 saszetka
Co do jego szmerów nie wiedział lekarz czy to przez stres czy jakaś choroba więc kazał mi go obserwować.
Po badaniu pojechałam z nim do przyjaciółki (od niej go dostałam na wigilię klasową) bo jej mama przyjechała z holandii i chciała go zobaczyć jak urósł. U niej zachowywał się po prostu nieswojo ale cały czas byłam przy nim a jak był w transporterku to doglądałam co chwilkę. Dałyśmy mu pietruchę i ogórka, niestety nic nie ruszył ale napił się trochę. Około 20 może 21 wyszłyśmy od niej się przejść bo stwierdziłyśmy że zostanie u niej na noc a jak nas nie będzie jej mama będzie doglądać. Rano mój chłopak miał go odebrać gdy my jechałyśmy do szkoły. Około 23 się rozdzieliliśmy ona wróciła do siebie a ja do siebie. O 23.45 miałam autobus bo na wcześniejszy się spóźniłam. Byłam przed Katowickim AWF-em gdy o 23.54 dostałam telefon że z Boniem coś nie tak że ona przyszła to dała mu pić (tak jak jej pokazywałam żeby go lekko złapać i dać mu chociaż kilka kropel żeby się biedak nie odwodnił) podkładała ogórka pod pyszczek a on nic, położył się na ogórku i nie miał siły podnieść główki i nagle zaczął chodźby czkać i się dusić, stracił czucie w łapkach bo nawet nie umiał na nich stać. Więc z mamą miały podjechać po mnie na AWF i mieliśmy jechać na brynów do kliniki. Lecz niestety o 23.58 dostałam drugi telefon od zapłakanej przyjaciółki że Boniek nie żyje. Dla mnie to był jak cios w serce. Wszystko w tamtym momencie mi się zawaliło! Mówiła że nawet butów nie zdążyła założyć bo gdy wróciła do pokoju już nie żył. Mimo wszystko pojechałam tam do kliniki zostawić zwłoki bo ja nie miałam co z nimi zrobić, zakopać nie mam gdzie a o północy i w takim stanie jak ja byłam to nic innego wymyślić nie mogłam. Jej mama mówiła że doglądała i wszystko było ok tylko nic nie chciał jeść. Do teraz gdzie tylko widzę jego włoski na plaszczyku czy gdzieś gdzie mi się jeszcze przyczepiły płakać mi się chce. Od początku 2013 rok był dla mnie pechowy ale od września co chwile słyszę o śmierci od dziadka po jakiś moich dalszych znajomych. Nie wiem co mnie jeszcze czeka. Boniek miał dopiero rok, już w sklepie zoologicznym był mniejszy i chudszy niż reszta świnek. Nawet mimo że urósł był drobny strasznie. Nie wiem czy kryła się w nim choroba genetyczna o której nawet nie wiedziałam, czy stres związany z weterynarzem tak na niego zadziałał czy ten zastrzyk mu zaszkodził. Od kilku dni nie jestem w stanie normalnie funkcjonować, ale mam nadzieję tylko że Boniek ma się dobrze, lepiej niż u mnie. ;(