Witam.
Niedawno, bo niespełna tydzień temu, do naszego domu trafiła około dwumiesięczna świnka gładkowłosa. O warunkach jakie musimy jej zapewnić naczytaliśmy się sporo i zawczasu wszystko zostało przygotowane. Klatka, to klasyczna 80tka wyłożona granulatem, metalowy paśnik z siankiem, poidełko z kulką, ceramiczna miseczka no i kocyk, w którym się chowa i w którym śpi. Karmiona suchą karmą, ogórkiem, marchewką, jabłkiem, pietruszką, kiwi. Ale do rzeczy. Kupiona była w prywatnej hodowli, a w zasadzie od rodziny, która lubuje się w świnkach, bo 2 pary dorosłych i przychówek rozdzielony względem płci, to nie jest hodowla. Transportowana w ciepłym aucie, w klatce transportowej wyściełanej i zawiniętej kocykiem. W domu sprawnie przełożona do nowej klatki, oczywiście uprzednio przyzwyczajona do ręki i delikatnie podebrana (nie wyrywała się). Planowaliśmy zrobić wszystko książkowo, czyli dać jej 2-3 dni spokoju, ustawić klatkę w spokojnym miejscu, ale w takim, w którym nas widzi. Niestety prosiątko nie jadło ani nie piło. Musiałem jakoś zareagować i skłonić małą do pożywania się. Okazało się, że daje się delikatnie pogłaskać, a gdy przy niej posiedzieć jakiś kwadrans, to spokojnie szama z ręki. Zachęcanie do poidełka też przyniosło skutek - siedzenie przy klatce i mówienie do niej wystarczyło. Podczas tych obserwacji zauważyłem pewną dziwną przypadłość naszego prosiątka - siedzi bezgłośnie w kącie gdy w domu panuje taka w miarę cisza. Jeśli ktoś myje naczynia, sprząta czy przebywa przy klatce prosiaczek ożywa, człapie po klatce, zerka i nasłuchuje co się dzieje.
I teraz tak - wtedy też wraca mu apetyt. Wystarczy chwilę posiedzieć, poczochrać smutaskę i za chwilę widzimy wspinaczkę na paśnik i atak na miseczkę. Jednak najchętniej wcina warzywka podawane prosto z ręki. Przy delikatnym głaskaniu można ją wyjąć, zaś na kolanach nie ucieka (albo leży wtulona albo zwiedza). Teoretycznie wszystko wygląda w porządku gdyby nie fakt, że siedząc w spokoju świnka zachowuje się jakby dopiero co przyjechała do domu. Drzwiczki ma cały czas otwarte i nawet skłaniana pietruszką nie zdecydowała się na wyjście (maksymalne wysunięcie, to ryjek i wsteczny). Chciałbym, aby swobodnie wyszła obwąchać sobie pomieszczenia bez wyciągania rękoma z klatki. W poprzednim lokum mieszkała w akwarium w towarzystwie około 6-8 świniaków. Przez szybę widziała rodziców i inne prosiaki. Zastanawiam się, czy najbardziej nie jest przerażona ciszą i nadmiernym spokojem - weselsza zdaje się, gdy po domu chodzą ludzie niż zostawiona spokojnie w zamkniętym pokoju.
Co zrobić z tym opornym maleństwem ? Świnka ma wybitnie dziwną naturę i jak dotąd nie udało mi się znaleźć informacji jak inni właściciele radzili sobie z takimi egzemplarzami. Wiem, że powinniśmy kupić jej towarzysza, ale w naszym niewielkim mieszkaniu w zasadzie nie ma jak wcisnąć większej niż 80 cm klatki (meble liczone i dorabiane co do centymetra). W zasadzie docelowo maluch ma swobodnie człapać po domu, a w klatce jedynie spać czy przebywać w czasie naszej nieobecności (rzadko), ale tak czy siak boję się pakować 2 prosiaczków do klatki 80x40 cm.
Z góry dzięki za pomoc. Proszę tylko o nie klepanie obiegowych morałów, bo ogólne informacje znam i niestety do tego prosiątka nie da rady ich zastosować...