Mimo, że stało się to jakiś czas temu, postanowiłam, że "uczczę" pamięć mojej kochanej Mimi i opowiem wam jej krótką historię. Pojawiła się u mnie 1 czerwca 2013 roku zmarła sześć dni później. Weterynarz powiedział, że to jakiś wada wrodzona. Zmarła w moich ramionach, bardzo szybko i niespodziewanie. Nie miałam pojęcia, że... umarła, dopiero gdy ją podniosłam żeby dać ją do klatki, poczułam, że się nie rusza, nie oddychała

Natychmiast napłynęły mi łzy do oczu, zaczęłam płakać, moja mama przyszła sprawdzić co się stało. Zastała mnie tam z Mimi na rękach wtóloną w moją twarz. Potem całe życie, jej życie przeleciało mi przed oczami

Czułam się strasznie. Jakby malutka cząstka mnie również umarła. Nie liczyło ile ją miałam, kochałam ją bardzo mocno, i jej śmierć bardzo mną wstrząsnęła. Nawet teraz nie umiem o tym mówić bez problemu.