Dziewczyny są u nas od niedawna- niecałe dwa tygodnie, od około tygodnia powoli staramy się brać je na ręce. Mają obie około dwóch miesięcy. Dają się trzymać coraz dłużej, są coraz spokojniejsze ale dziś trzymając Rozkę wyczułam u niej w sierści jakby zaplątane przy samej skórze grudki- strupki, w sumie sama nie wiem co. Są zlokalizowane na grzbiecie niedaleko za uszkami, mają kolor jakby żółto- złoto-przezroczysty, sklejają małe kępki sierści przy skórze, nie jestem pewna czy nie są też przyczepione do skóry. Niestety świnka nie jest jeszcze na tyle oswojona żeby swobodnie móc ją obejrzeć. Sądzę, że jej to nie boli bo gdy trzymałam ją i szperałam palcami w futerku żeby dokładnie obejrzeć to nie wyrywała się, nie piszczała, w sumie nie reagowała inaczej niż na zwykłe głaskanie i pieszczoty. Dodam jeszcze, że nie zachowuje się dziwnie. Je normalnie, drapie się z częstotliwością jak jej towarzyszka nieposiadająca takich zmian(są trzymane razem), jest żywa, zasuwa po klatce jak mała wyścigóweczka, jest radosna i lgnie do ludzi. Nie daje się tylko dotykać i brać na ręce tak chętnie jak Hela ale sądzę, że to po prostu różnica charakterów, w ogóle jest troszkę bardziej płochliwa. Wykluczam możliwość walk między dziewczynami i okaleczania się nawzajem- kochają się ponad życie. Czytałam o gruczołach łojowych ale wydaje mi się że są bliżej tyłu świnki i to głównie u chłopczyków są mocno aktywne.
Proszę o porady, waham się czy iść do weterynarza.