Świnka miała przerost trzonowców, została poddana zabiegowi z narkozą, po którym nie dość, że nie mogła dojść do siebie, to stawała się coraz bardziej osowiała. Miała nietypowy przerost, gdyż ma krzywy zgryz i jeden z ząbków ranił policzek, a reszta ścierała się pod kątem. Głownie chodzi o dwa ostatnie ząbki. I cóż...kontrola po tygodniu, świnka chudła, mimo dokarmiania. Nawet sięgnęłam po głupiego gerbera, którego nie powinno się dawać, no ale chciałam jej dać trochę bomby cukrowej, ale nie działało nic. Nie jadła sama, nie piła, nie robiła nic tylko siedziała skulona w kącie. Weterynarz (nawiasem mówiąc weterynarz pokroju dr. Lewandowskiej - pewnie słyszeliście) mówiła,że po prostu możliwe jest to,że będzie trzeba przycinać co jakiś czas. Bo taka wada genetyczna skutkuje tym, że one będą odrastały, a i być może będą tworzyły się ropnie. Poszliśmy do innego specjalisty - do kliniki dr. Lewandowskiej. Oczywiście świnka miała zostać poddana kolejnemu zabiegowi ( jednak odstęp między jedną, a drugą narkozą byłby 9 dni, co moim zdaniem byloby stanowczo za krótko, zwłaszcza, że nie mogła dojść do siebie była naprawdę słaba). I tak nie miałam wystarczającej kwoty przy sobie, dlatego stanęło na samych badaniach krwi, z których wyszło,że blisko do anemii, słabe próby wątrobowe, podwyższony cukier, i z badania wyszło ,że również powiększenie tarczycy. Babka przekonała mnie na kolejny zabieg pod narkozą, więc umówilismy się na następny dzień. Po powrocie szukałam pomocy na grupie świnkowej na fejsie, wszyscy kazali mi stamtąd uciekać i udać się do dr. Barana. I co? I to ,że nikt nie potrafił postawić śwince prawidłowej diagnozy, oprócz niego. Jeszcze tego samego dnia udało mi się wcisnąć, odwołałam zabieg w Oazie, Baran przyciął zęby w 5 minut "na żywca" i owszem z rozwieraczami. Jednak to nie one były powodem podwichnięcia szczęki. Dopiero po 2 tygodniach od zabiegu pierwszego zaczęła byyć leczona prawidłowo. I co ? I mój rozczochraniec odżył! . Wiesz co, ten cytat to zamieściłaś... żałosny jest, aczkolwiek nie mówię to atakując Ciebie, a autora - czyli Lewandowską. Też to czytałam. I chętnie bym ją zaprosiła do siebie i pokazała, że moja Koko mimo tego, potrafi żyć normalnie, a to ,że nie je sama, to nie jest wyrok do końca życia, po prostu trzeba czasu i cierpliwości. Jeśli ona potrafiłaby uśpić zwierzę, które biega, skacze, woła o jedzenie, myje się i szczypie po tyłku z koleżanką to jaki jest to weterynarz? Rozmawiałam z dziewczyną ,która miała ten sam przypadek i własnie u niej leczyła świnkę.. I wiecie co? Świnka po kilku narkozach i przycięciach została zdiagnozowana na świnkę do eutanazji, bo po co męczyć ją i siebie? Fakt, może jest różnica między zwichnięciem, a podwichnięciem, bo czytałam,że przy zwichnięciu świnka nie może zamknąć mordki( nie wiem na ile ta informacja jest prawdziwa). Jasne, Koko ma gorsze dni, jednak kilka razy dziennie zagrucha mi z radości, bawi się to grucha zadowolona z sytuacji. Dr. Baran powiedział mi, że dopóki rana się nie zagoi i nie przestanie ją to boleć (a jest na lekach cały czas) to nie będzie można stwierdzić, że będzie na 100% dobrze. Ma za pacjentke świnkę, która już nigdy właśnie przez to nie będzie jadła, ma ząbki podcinane co 10 dni i oprócz tego jest w świetnej formie. Ach i wracając do niepokojących wyników badań. Tarczyca nie jest powiększona jak się okazało, próby wątrobowe mogą być złe własnie przez to ,że nie je sama, a wiadomo,że świnia to automat do żarcia, a cukier za wysoki przez gerbera i np. mielonego bananka. Wytłumaczył mi też, że skoro śwince przerosły ząbki mogła gryźć kraty( a taka sytuacja miała kilka razy miejsce) i nawet przez to mogło się tak stać z jej stawem skroniowo -żuchwowym. Ja też zastanawiam się, dlaczego przy pierwszym zabiegu nie zauważyli tego i czy też oni tej krzywdy jej nie zrobili, jednak on twierdzi, że to najprawdopodobniej kraty, lub takie uwarunkowanie genetyczne przez ten zgryz. Nie wnikam, bo dla mnie najważniejsze jest teraz to, by wróciła do zdrowa. Zaczęła jeść warzywa te mieksze i ulubione, natki (chociaż od 2 dni mi gwiazdorzy i chce tylko papkę). Najgorsze jest to,że np tego samego kawałka ogórka nie ruszy w klatce, a na kolanach zje. Na pewno jej łatwiej jak trzymam, ale przez to,że karmimy się ponad miesiąc może przyzwyczaiła się, że papu na kolankach, albo jest to już na podłożu psychicznym. I jeszcze dwie informacje bardzo ważne, o czym nikt poza Baranem mnie nie oświecił. Świnka nie ściera zębów trzonowych na jedzeniu. Ścierają się , kiedy rusza szczęką, bo trą o siebie. A skoro ona ma krzywy zgryz , nie ma jak się zetrzeć prawidłowo. I drugą informacją jest fakt, że ona nie chudnie tylko dlatego,bo jest dokarmiana. Jest to spowodowane tym,że ona się denerwuje,że nie może sama jeść, więc z nerwów spala sobie to, co zjadła. Będę walczyć o nią do końca, a nie zachowuje się jak ciężko chora świnka oprócz tego dokarmiania. Dlatego przestrzegam - zanim ktoś walnie diagnozę ,że jest do eutanazji, warto skonsultować to z innymi lekarzami! Nie podam nazwy kliniki ,w którym miała pierwszy zabieg i nie została zdiagnozowana do końca, bo jest to klinika, którą bardzo cenię, pracują tam specjaliści i wybaczam to, aczkolwiek nie wiem czy potrafiłabym zaufać ponownie. I tak jeszcze dodam, że jeśli jest ktoś z Krakowa, naprawdę polecam Salamandrę,a w niej dr. Barana. Ponad to, ceny są tam bardzo niskie porównując do innych. W przychodni X (pierwszy zabieg) zapłaciłam za korektę, narkozę i leki 205 zł. W oazie za badania krwi, wizytę 160 zł. U dr. Barana za leki i korektę zapłaciłam 85 zł. A z każdą wizytą płacę coraz mniej. Ostatnio zapłaciłam 60 zł. Więc jest różnica zauważalna. Zapraszam do lektury i mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto miał taki problem i odpowie na moje pytania.
