Witam Was, dzisiaj odeszła świnka mojej siostry.
Moi rodzice długo zastanawiali się jakie zwierzątko kupić mojej siostrze i w końcu padło na prosiaczka. Tyle że tak na prawdę świnka po paru dniach stała się wspólna i każdy o nią dbał i pokochał. Klatka 80, wypełniona granulatem i trotami. Świnka karmiona siankiem, karmą versele-laga (zawsze w klatce) oraz różnymi owocami/warzywami (codziennie coś innego i jak nie zjadła to wyciągane). Kupiona w standardowym zoologicznym. Wszystko było z nią ok, trafiła do nas niby jak miała 1 miesiąc (ale jak na moje była zdecydowanie za duża na ten wiek). U nas była nieco ponad miesiąc. Dziewczyna jadła bardzo dobrze, zdąrzyła się oswoić, lubiła być głaskana po pyszczku i wyjmowana, a jak chciała wrócić to gryzła po rękach. Także jak sami widzicie wszystko było dobrze. W niedzielę wymieniona ściółka, klatka umyta itp. Dzisiaj niestety (wtorek) znaleźliśmy prosiaczka sztywnego, rozciągniętego w domku. Cały kocyk był zasiusiany na brązowo (wcześniej też tak sikała ze względu na buraki które jej podawaliśmy) oraz pełno było rozwolnionych kupek. Wczoraj dostała tylko kawałek jabłka, przedwczoraj nic świeżego. Dodatkowo była kąpana pierwszy raz w niedzielę (szamponem dla gryzoni), bo miała długie futerko i było całe obsiusiane, ale zniosła bardzo dzielnie i nic jej się nie działo po tym.
Nie wiemy co się stało, ta śmierć była nagła, a na sekcję nie będziemy jej dawać. Jakieś pomysły?
Plus klatkę wyparzyć, czy zastosować jakieś środki , bo oczywiście nie poddajemy się i mamy zamiar nowego prosiaczka przygarnąć.