Samiec kastrowany w 2014 roku, w wieku 3 miesięcy, dołączył do samic po półtora tygodnia od zabiegu (dosłownie 11 dni). Wet na pytanie o te mityczne sześć tygodni roześmiał się i powiedział, że chłopak musiałby mieć plemniki ze stali, żeby tyle wytrzymały. Obstawiał płodność na jeszcze max 4 dni po zabiegu, ja trzymałam dłużej dla swojego św. spokoju i w myśl paranoicznego przekonania o sześciu tygodniach. No i mój wet miał rację, samiec w życiu tatusiem nie został
Z moich doświadczeń - samiec sam sobie wygryzł szwy zewnętrzne, już w momencie, jak wszystko mu się zagoiło.
Samiec kastrowany w takim wieku, jak mój, zachowuje zdolności kopulacyjne - dzieci z tego nie będzie, ale będzie kopulował z samiczką. A niektóre baby w czasie rui drą się, jakby je żywcem ze skóry obdzierali, dosłownie. Mój Tofik ma/miał łącznie siedem "żon" i siostrę (tchnie kazirodztwem, wiem
), z tego cztery wyjce, reszta spokojna, tylko trochę "mrucząca". Uwierz mi, w nocy, kiedy ruję ma "wyjec" nie idzie spać.
Rozważ sterylizację samicy, wtedy odpada problem kopulowania, no i cyst przy okazji. U mojego weta taka operacja kosztuje 300 zł (kastrascja dla porównania - 100 zł cztery lata temu, jeszcze przy narkozie iniekcyjnej, teraz mają wziewną).