Moja pierwsza świnka była samcem, Tajdżerek zachowywał się prawie jak pies (którego zawsze chciałam miec). Łaził po całym mieszkaniu, nic nie niszczył, przychodził do domowników i siadał na nogi. Na spacerkach latał za mną jak pies - pilnował się.
Potem miałam dwie samiczki, zjadły nam kable, poobgryzały narożnik w kuchni, obgryzały kuchenkę. Albinka, była pieszczochem, jak się ją brało na ręce to od razu zasypiała. Łatka też fajna była, dobra matka

Ale te prosiaczki już nie podchodziły tak jak Tajdżer, kiedy coś chciały. Takie bardziej we własnym towarzystwie się trzymały.
Kolejny samiec, zdarzyło się, że parę razy mnie dziabnął do krwi

Ale w sumie po to mają zęby, aby gryźc. (jego dzieciak też mnie ugryzł, w pierwszym, albo drugim dniu życia :hyhy: ). Rocky, to dzikus był
Izzy, to w ogól świnka z ADHD

Wariatka nie z tej ziemi, szaleje po klatce, a ja potem muszę wszędzie wiórki zbierac

Jak się ją po boczku głaszcze, to sie tak śmiesznie wykrzywia i podskakuje

Mimo iż ma zawsze otwartą klatkę jeszcze nigdy z niej nie wyszła

Chyba w domu najlepiej

Tak więc jeśli chodzi o wybór płci, to tak na prawdę nie ma to większego znaczenia. Wszystko zależy od charakteru zwierzaka. Dla mnie bez znaczenia czy samiec, czy samiczka. Chociaż mając samiczkę, można byc świadkiem cudu narodzin. A małe prosiaczki są takie urocze...