Witam wszystkich:)
Chciałabym napisac o mojej świneczce bo poprostu musze się z kims tym podzielić...
Miesiąc temu, na innym forum pisałam że strasznie mi źle bo musiałam oddać moje świneczki... Wyjeżdżam za granicę na minimum 2 lata... Miałam 2 świneczki. Pysię - samiczkę peruwianki i Kulka - samczyka rozetki...
Pysia była u mnie ponad 2 i pół roku i była strasznie rozpieszczona i oswojona. Biegała po całym mieszkaniu (2 pokoje w bloku) przychodziła na ręce, przecudnie sie przytulała i potrafiła nawet spać ze mna parę godzin:)
Niestety musiałam ją oddać. Było mi strasznie szkoda. Przede wszystkim jej, bo z Kulkiem nie byłam wcale zżyta poprostu był, ale nawet go nie oswajałąm, dzięki niemu Pysia czuła się mniej samotna jak ja poszłam do pracy.
Miesiąc temu zaczęłam im szukac nowego domu, wywiesilam ogłoszenia w sklepach zoologicznych i na forach. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie pani że chciałaby świnke... Po rozmowie i wizycie stwierdziła że weźmie obie. Wziela je od razu także nie miałam nawet czasu żeby sie z nimi pożegnac. Strasznie mi było szkoda ale cieszyąłm się że są razem i pani wygladała na miłą:)
Jakiś czas temu dowiedziałam się że moja Pysia urodziła prosiaczki ale niestety zdechłe i wogóle jest strasznie osowiała... Dziś byłam u nich w odwiedziny i zobaczyć jak się miewają świnki. Kulek nawet mnie nie poznał... A Pysia wczoraj odeszła... Dzieci tej Pani dały jej mokrej trawy...
Płakałam całą drogę powrotną i dalej nie mogę się z tym pogodzić!! To moja wina! Nie zdechłąby gdybym jej nie oddała! Niestety nie przewożą samolotami takich małych zwierząt bo bym ją wzięła ze sobą!!
Myśle że trawa nie była najważniejszą przyczyną jej śmierci... Zdechłe małe urodziła pewnie przed terminem i dlatego że zmieniła miejsce zamieszkania i właścicieli. Sama odeszła pewnie tez z tęsknoty a ja nawet nie zdążyłąm się z nią pożegnać bo ciągle odkładałam wizytę...
Ona odeszła wczoraj więc gdybym pojechała wcześniej to jeszcze bym ją przytuliła...
Strasznie mi smutno...