Wiem że nie cierpi, ale podjęcie decyzji o życiu lub śmierci żywego stworzenia jest bardzo trudne. Nie zdecyduję się już na przygarnięcie nowego świniaczka. Nie mam już odwagi, przezwyczajenie jest tak duże a rozstanie zbyt ciężkie. Mam jeszcze 4 letnią sznaucerkę. Ona też odczuwa brak Dropsa. Ciągle kręci się koło miejsca gdzie stała klatka i cicho popiskuje. Nawet nie bawi się z moim synkiem. Za bardzo kocham zwierzęta, są dla mnie częścią rodziny, dlatego podjęłam taką decyzję. Wiem że mój Drops jak na prosiaczka żył długo, ale zawsze sądziłam że odejdzie od nas bez naszej inicjatywy. Życie jednak potoczyło się inaczej. Ciągle nasłuchuję czy nie dopomina się jedzonka, dzisiaj złapałam się na tym że szykowałam dla Niego sałatę. Czas leczy rany, wiem o tym- ale smutek w seru zostanie.
