Pysiulka oczywiście jak to ma w zwyczaju robi mi za budzik. Przed 6 zaczęła kwikać z prośbą o świeże sianko, bo w nocy całe schrupała *ah, to było słodkie*. Dostała sianko, wodę i marchewkę na zachętę, żeby się tym zajęła przez kolejną godzinkę, aby pańcia pospała chwilkę jeszcze, ale nie. Pyśka musiała postawić na swoim i gdy dostała żarełko zaczęła kwikiać, skakać i piskać z radości. Jak już się obrobiłam, ubrałam, odświeżyłam i doprowadziłam do względnego porządku Pysia dostała swoje wyczekane śniadanko. I tak nie omieszkała obrzucić mnie tym oburzającym spojrzeniem, które mówiło samo za siebie: 'Dłużej nie można było?' Po małym 'mizianku' na pożegnanie zabrała się posłusznie do jedzenia

Ok. 15 było ciepełko, więc wyszłyśmy na dworek na trawkę. ^^ (Oczywiście dostała swoją porcję obiadową, bo nie wiem czy bym dożyła do wieczora). Zrobiłyśmy sobie małą wiosenną sesję na świeżej, zieloniutkiej trawce :3 W czasie gdy Pysiula zajadała się na świeżym powietrzu, pańcia przygotowywała nowy wystrój klatki!

Ah, cóż to był za przełom. Wraca sobie taka Pysia do domku i zastaje diametralne zmiany, wcale niepodobne do tamtego wyglądu. Oczywiście najpierw było oblukanie, później standardowo jedzenie

Teraz bryka sobie po klatce, bo ma dla siebie całą 100tkę, porządnie wysprzątaną. ^^