Ptysia miała ponad siedem lat i była wyjątkowa. Dotąd nigdy nie miałam takiej świnki.
Merino, czarna i kudłata.
Od 4 dni nie jadła ani nie piła, miała mnóstwo guzów na grzbiecie i szyi, wiedziałam, że to wyrok. Myślałam, że któregoś dnia po prostu uśnie, tymczasem męczyła się tak bardzo. Mama podsuwała jej ogórka, marchewkę, pietruszkę, karmiłam ją strzykawką napełnioną wodą. Dzisiaj o 14 dostała drgawek i odeszła. A ja z mamą i babcią płaczemy jak głupie, bo tak się zżyłyśmy. Mama kazała mi wszystko wyrzucić, bo też ją za bardzo kochała. Teraz jest tak cicho i pusto, tak mi jej brakuje. Bo choć to dziwne, to wiele mi od siebie dała. A ja mogłam dać jej miłość, bo po to się ma zwierzątka. Żeby je kochać i otoczyć opieką, a ja byłam z Ptysią do ostatniej chwili jej życia.
Chciałam wam ją pokazać, tylko tyle mi po niej zostało...
http://imageshack.us/photo/my-images/89/559f87a439.jpg/
http://imageshack.us/photo/my-images/41 ... 01042.jpg/
http://imageshack.us/photo/my-images/40 ... 085ic.jpg/
http://imageshack.us/photo/my-images/81 ... 093cn.jpg/
ŻEGNAJ PTYSIA, PRAGNĘ WIERZYĆ, ŻE DLA CIEBIE TEŻ JEST GDZIEŚ MIEJSCE I NIE TYLKO W NASZYCH SERCACH