A gdziez tam..!

u mnie spotkania z Gackiem wygladaja mniej wiecej tak, sa dwie opcje- albo biore ktoras z dziewczyn na kolana i wolam terroryste, gdzie desperant leci truchcikiem powarkujac chocby byl i w samej kuchni, a ja z "ofiara" w pokoju, przeszczesliwy bo dali mu "zabawke" do meczenia

to tak w zarcie, ale nadzwyczaj dobrze oddaje obraz calej sytuacji z tym cwaniaczkiem- w kazdym badz razie ja ktoras mam na kolanach i siedze na podlodze, a terrorysta gruchajac obkrazy mnie z 3 razy po czym oprze sie przednimi lapkami tam gdzie pyszczek drugiej swinki i wyciaga glowe by powachac, moze siersci poszczypac- wtedy zawsze, ale to zawsze zarobi kilka ekspresowych dziabniec od jednej czy drugiej i generalnie jest zrzedzenie i marudzenie, zadne tam popiskiwanie tylko centralne niezadowolenie ze sie "chlop" zbliza, czyli zainteresowanie Gacka wobec swinek na tym sie konczy- poburczy, powarczy, powacha, da sie podziabac i po minucie idzie w swoja strone np do kuchni krasc zielsko z koszyka
Druga opcja to taka, ze czasami przeloze Gacka do klatki dziewczyn i czuwam z reka w srodku jak sroka

on je totalnie zlewa, bo bardziej go zajmuje badanie zapachow w klatce, a one obydwie marudza nawet wtedy kiedy sie do nich nie zbliza- i znow to samo, zadne popiskiwanie tylko typowe babskie zrzedzenie pod nosem, nie moze do nich podejsc, nie moze pogruchac bo go zolzy wrecz "rozniosla"- to jest jakis masochista czy "fredzio" bo wogole nie ma samczych, wladczych odruchow wobec nich, w sumie pewnie by chcial ale go dziewczyny wmig usadzaja na tylku, tak ze te pare minut kiedy nad nimi wisze pozwalajac byc razem on biedny siedzi wcisniety w kat i nawet nie wolno mu sie ruszyc, czyli nie chcac ani jego ani dziewczyn stresowac moze z dwa , trzy razy tylko mialy mozliwosc chwilowego przebywania ze soba pod nadzorem.
Zastosowalam inna taktyke- ze Gacek to taki rodzynek i mi go szkoda to jest praktycznie caly czas na wolnosci, kiedys stosowalam wymienne wypuszczanie dziewczyn w dzien, a rodzynka na noc ale ostatnimi czasy widzac, ze wieksza czesc nocy nie sa aktywne i i tak w klatkach siedza to im "dozuje" wypuszczanie podczas dnia, typu 6 godz one i kolejne 6 Gacek, a ze uwielbia je podgladac przez prety to mu podstawiam zawsze jego koc czy dywanik lazienkowy albo podajac jedzenie zawieszam miedzy pretami od klatki i wtedy kazde skubie ze swojej strony majac zludne wrazenie wspolnego jedzenia

Wlasnie dlatego mam takie obawy wobec kastracji, czas leci, ryzyko staje sie coraz wieksze z kazdym dniem, ale z drugiej strony one go po prostu nie znosza, wiec zakladajac ze juz po kastracji bylyby razem nie dalyby mu spokojnie nawet zjesc- tak tez juz probowalam, ze bedac u nich w klatce staralam sie odwrocic uwage dziewczyn podtykajac im pod nos pietruszki to biedak sie ze swojego kata nawet nie ruszyl. Prawdopodobnie za duzo czasu minelo, kazde sie przyzwyczailo do takiej samowolki, full wypas miejsca i taka sytuacja stala sie dla nich normalna, tym bardziej ze wszystkie sa wesole i zywiolowe, a wlasnie Gacek to najwiekszy wariat

stad te obawy czy naprawde warto go narazac na nie wybudzenie sie skoro jest taki zywiolowy i jego samopoczucie nie ucierpialo..? do tego dochodzi mase innych watpliwosci i "klod pod nogami"- ja generalnie mam dosc przykre przezycia z tutejszymi lekarzami i weterynarzami, wiec nie wiem czy ta klinika faktycznie bedzie taka dobra, bo nowa i nie znalazlam zadnych recenzji dotyczacych juz wykastrowanych przez nich swiniakow

Wracajac do zoologicznego- wiesz, ze jedna z pierwszych rzeczy na ktora zwrocilam uwage to bylo wlasnie sprawdzenie czy czasem czegos "gadowatego" nie mial

osobiscie nie cierpie gadow- czy to beda weze czy iguany, no i jeszcze pajaki, dla mnie trzymanie tych rzeczy jako zwierzeta domowe jest trudne do zaakceptowania choc to dotyczy gustow, wiec nie krytykuje posiadania tylko sposobu zywienia

A o tym sklepie dowiedzialam sie przez przypadek i pojechalam sprawdzic myslac, ze znajde pewnie to co w tych dwoch ktore sa w naszym miescie- zaskoczenie naprawde nieziemskie, wszystko pieknie posegregowane, czysciutko, pachnialo nawet, potem jeszcze facet zaczal opowiadac wlasnie czym je zywi, ze ma teren- ba..! on mi wtedy dal troche tego swojego swiezego zielska bo wspominalam, ze w lato trudno tutaj swieza, nie uschnieta trawe znalesc, a on na lace mial zraszacze

opowiadal rowniez jak kiedys jakas dziewczyna przyniosla mu zaciazona swinke i oddala za darmo, byla podobno bardzo zaniedbana, wiec wzial ja do weterynarza na kontrole, a potem do siebie do domu dopoki nie urodzila i nie odchowala mlodych stad decyzja o oddaniu dwoch szkrabow do niego. Nieraz jednak nachodzi mnie mysl, ze chociaz u niego mialy dobrze to przeciez potem ktos je w koncu musial kupic i co wtedy z nimi..? czy sa zywione odpowiednio, czy o nie dbaja..?

wtedy bombarduje meza slowami, ze one powinny byly zostac z nami
Najlepiej wlasnie w takich sytuacjach jak sie urodzi jeden szkrab typu samiczka to i decyzja juz podjeta, ze zostanie w domu
