Ja mam drewniany żwirek (pellety) wymieszany z trocinami a na tym leży siano (prosiaki uwielbiają się w nim bawić i ryć tunele). Codziennie rano wybieram pozostałości siana (większość zostaje zjedzona w nocy) i przegarniam delikatnie ściółkę, żeby sprawdzić czy nie jest przemoczona i "wzruszyć ją", wtedy pelletki szybko schną a kupy zagrzebują się pod spodem i ich nie widać ani nie czuć. Dosypuję jedną-dwie garście trocin i w narożnikach (tam, gdzie siurają) po garści pelletu. Na to znowu kłębek siana - prośki same je rozwlekają po klatce. Mam dwa rodzaje siana. Jedno z ziołami - do paśnika (kruszy się) a drugie z samej trawy na dno klatki (ostatecznie też jest zjedzone a resztki łatwo wybrać). Przy tej metodzie ściółkowania klatka jest pachnąca siankiem nawet dwa tygodnie. Pewnie byłoby czysto jeszcze dłużej ale ściółki się robi za dużo i chłopaki wysypują ją na podłogę w czasie zabawy.
Maty ani dry beda nie mam i raczej nie będę mieć, bo lubię naturalny wystrój klatki i takie syntetyki mi się nie podobają.
Na marginesie, zdolność pelletek do absorbowania zapachu i wilgoci fascynuje mnie od czasu, gdy to cudo odkryłam jakieś 10 lat temu. Od zawsze w domu były koty i kuweta (najpierw z piaskiem, potem żwirkami betonitowymi a finalnie z drewnianymi) a wiadomo, kot potrafi zrobić prawdziwą bombę zapachową. A taki zlany pellet właściwie nadal pachnie drewnem, a nie kocim czy świnkowym siurem

.
Pozdrawiam, azja.